Odkrywamy São Miguel – Dzień 1

Wyruszyliśmy więc! Wylot jednym z pierwszych samolotów dnia więc z wyspania nici. Całe szczęście Lufthansa miała wygodne siedzenia do drzemania i darmową czekoladkę. Na przesiadce we Frankfurcie udało się kupić ogromną paczkę Haribo!

Pojazd

Odbiór autka niestety nie poszedł gładko. Na miejscu odkryłem, gdzieś głęboko w dokumentach, które otrzymałem przy rezerwacji na e-mail, że mam udać się na parking P6, aby zabrał mnie ich kursujący co 15 minut busik. Więc udałem się na P6, który znajduje się 10 minut piechotą od lotniska (po wyjściu trzeba iść w prawo). Po 30 minutach czekania busa ciągle nie było widać, ale szybki telefon do firmy rozwiązał ten problem. W sumie to nie narzekam, czekanie w słoneczku było przyjemne.

Wypożyczalnia zaskoczyła mnie rozmiarem. Jest co prawda lokalna, ale posiada dużo samochodów i obsługa jest szybka oraz wysokiej jakości. Zaoferowali nam nawet, że wsadzą nasze walizki do samochodu.

Zgodnie z tradycją wszystkich wypożyczalni została nam zaprezentowana oferta „ubezpieczenia od wszystkiego”. Za jedyne ~150 EUR ubezpieczalnia gwarantuje, że nie pobierze od nas żadnych opłat w razie uszkodzenia lub kradzieży samochodu. Grzecznie odmówiłem ze względu na wykupienie wcześniej tańszego ubezpieczenia w innej firmie. Zablokowali więc na mojej karcie kredytowej zabezpieczenie w wysokości 1370 EUR na poczet ewentualnych uszkodzeń, i mogłem ruszać. Muszę dodać, że opcja, którą wybrałem, jest tańsza, ale bardziej uciążliwa. W przypadku zarysowania samochodu wypożyczalnia ściąga opłatę z karty, a biedny kierowca musi wysyłać dokumenty do Warty aby odzyskać pieniądze.

Przejazd

Na pierwszy dzień mieliśmy plany, ale niestety niewyspanie dało mi się zbytnio we znaki. Podróż od wyjścia z domu do odbioru samochodu zajęła kilkanaście godzin więc zmęczony i obolały jedyne na co miałem ochotę to drzemka. Żonka natomiast pełna sił chłonęła krajobraz. Jako że kierowcą byłem tylko ja, udaliśmy się niezwłocznie do naszego noclegu w mieście Sete Cidades. Po drodze, aby nie zasmucić lubej, stawaliśmy co chwile na przeróżnych punktach widokowych zwanych tu po portugalsku „Miradouro”.

Ważne! Między drogą a poboczem na którym parkuje się na punktach widokowych znajduje się betonowa rynna na deszczówkę. Jest to świetne miejsce na uszkodzenie samochodu i utratę zabezpieczenia.

Miasto

Sete Cidades to urocze niewielkie miasteczko położone w kalderze ogromnego, starożytnego wulkanu.

Miasto szczyci się wyjątkową i malowniczą lokalizacją, ze spokojną atmosferą i uroczą, zżytą społecznością liczącą około 800 mieszkańców. W centrum Sete Cidades znajduje się kościół São Nicolau, XIX-wieczna budowla, która służy jako ważny punkt orientacyjny i miejsce spotkań mieszkańców. No i właśnie szykowali się do jakiegoś święta.

Jeziora

Miasto słynie z dwóch wspaniałych jezior, Lagoa Azul (Jezioro Błękitne) i Lagoa Verde (Jezioro Zielone), które znajdują się w kalderze. Jeziora te oddzielone wąskim mostem słyną z efektownych kolorów, które wynikają z różnej głębokości i składu glonów. Według lokalnej legendy jeziora powstały z łez pasterza i księżniczki, których łączyła zakazana miłość, a ich oczy odbijały błękit i zieleń, a według nas oba jeziora, oglądane z bliska, były tak samo zielone.

Autor:

Kategorie:

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *